„IKAR. LEGENDA MIETKA KOSZA”

REŻ. MACIEJ PIEPRZYCA, MUZ. LESZEK MOŻDŻER, FILM FABULARNY PROD. POLSKIEJ,  117 MIN.

Film oparty na biografii tragicznie zmarłego w wieku 29 lat pianisty Mieczysława Kosza. Wbrew wszelkim przeciwnościom losu

i własnym ograniczeniom Mietek Kosz zostaje wirtuozem fortepianu. Jednak okrzykniętemu geniuszem chłopakowi oszałamiająca kariera nie daje szczęścia.

 

ŁUKASZ MACIEJEWSKI O FILMIE „IKAR. LEGENDA MIETKA KOSZA”

„CUKRZANA CHMURKA”

Czym jest jazz? Dobry jazz? Chwiejnością, labilnością nastrojów. Niepokój i wyciszenie, wrażeniowe faktury z przeszłości dostrajające się do czegoś nowego, oryginalnego, czegoś, co dopiero nastąpi. Jazz nie lubi obłych kształtów, monotoni. Gęsia skórka i wypieki.

Piszę o tym również dlatego, że nowy film Macieja Pieprzycy, „Ikar. Legenda Mietka Kosza” jest jazzowy. Nie tylko opowiada o jazzmanie, ale ma jazzowy, jazzujący charakter. Muzyka niesie tutaj słowo, towarzyszy aktorstwu, wyzwala założone lub ponadprogramowe uczucia u widza. Muzyka jest w filmie tytułowym Ikarem. Najpierw lot, potem upadek. Dwa bardzo różne dźwięki.

Mietek Kosz nie był, bo chyba nie mógł być, postacią z mitologii mojego dzieciństwa. Leszek Możdżer, autor oryginalnej muzyki do „Ikara” oraz fascynujących transkrypcji jego kompozycji, na konferencji prasowej w Gdyni mówił, jak ważną dlań postacią był w początkach kariery ten wybitny, niewidomy muzyk. Mieczysław Kosz zmarł w 1973 roku w niewyjaśnionych okolicznościach, przypuszczalnie śmiercią samobójczą, w wieku zaledwie 29 lat. Możdżer o tym wszystkim oczywiście wiedział, ale dla zdecydowanej większości widzów, Mietek Kosz był aż do to momentu premiery filmu, postacią anonimową. „Ikar” to zmieni. Na tym również polega szczęście kina, że dzięki temu medium nie tylko wielcy artyści, ale również postaci zapomniane, a zasługujące na pamięć, zyskują nieśmiertelność.

Artystyczna aktywność Kosza to druga połowa lat sześćdziesiątych i początek siedemdziesiątych, ale Maciej Pieprzyca wspólnie ze świetnym operatorem, Witoldem Płóciennikiem, niczym w jazzowej improwizacji zręcznie mieszają plany czasowe. Oto mały Miecio (cudowny aktor dziecięcy, Cyprian Grabowski), jego prości rodzice, szczególna relacja z matką we wzruszającej kreacji Jowity Budnik, odkrycie muzycznego talentu niewidomego chłopca w szkole w Laskach, w końcu zaś Kosz dorosły. Ambitny, lecz wystarczony. Niewidomy, ale paradoksalnie widzący rzeczywistość ostrzej, wyraźniej, dotkliwiej. Mieczysław Kosz w interpretacji Dawida Ogrodnika rozmawia z dzieckiem w sobie. Z dzieckiem, którego nie zapomniał, które daje mu siłę, żeby przetrwać nie jako artysta, lecz jako człowiek. Paliwo do życia.

Dawid Ogrodnik znowu nie zmarnował szansy, którą postawił przed nim reżyser. Nie chcę zestawiać jego najnowszej roli z Mateuszem z „Chce się żyć”, zrobią to na pewno koledzy. Uważam jednak, że „Ikar” zasłużył na to, żeby potraktować tę propozycję odrębnie, bez intencjonalnych odsyłaczy. Mietek Kosz w interpretacji Ogrodnika jest postacią autonomiczną. Aktor nie przerysowuje roli, nie dubluje obrazów aktorów grających niewidomych w filmach, on po prostu widzi inaczej. Szczególny rodzaj nadwrażliwości – na dźwięki, na muzykę, również muzykę ciała.

Z typografii gatunkowej wywodzi się natomiast świat wokół muzyka. Cyniczni gracze jazzowego świata, mniej lub bardziej lojalni przyjaciele, wreszcie kobiety jego bardzo w  gruncie rzeczy samotnego życia – znakomita jest zwłaszcza Justyna Wasilewska grająca piosenkarkę Zuzę, postać wzorowaną na Mariannie Wróblewskiej. Pieprzyca jak mało który reżyser w Polsce potrafi realizować kino środka na najwyższym poziomie artystycznym. Jego „Ikarem” wzruszą się zarówno melomani, jak i po prostu wszyscy wrażliwi widzowie. Dla części, będzie to po prostu kolejna poruszająca opowieść o tragicznym losie człowieka, inni docenią wyrafinowaną strukturę muzyczną filmu. Dla fanów Kosza jego największym, pośmiertnym zwycięstwem.

Wiersz Stanisława Grochowiaka: „Ikar jak mucha /  Wzbijał się? /  Spadał? /  Omiatał nieboskłon /

Cukrzaną chmurką na lepkim patyku!”. Kosz z filmu Pieprzycy z otwartymi oczami – wzbija się, spada, w końcu upada. Jazzowy Ikar. Cukrzana chmurka na lepkim patyku.

Łukasz Maciejewski, źródło: Onet.pl